Miniaturowy Tygrys~.

Mała, klimatyczna knajpka. Można tutaj zakupić dania z każdego rejonu Azji. Zaczynając od sushi, kończąc na wołowinach z bambusem.
Kolorystyka pomieszczenia jest czerwona, ot.


__________________
Wszedł wolnym krokiem do pomieszczenia, wciąż trzymając swój notesik i długopis w bluzie. Od razu podszedł do lady, uśmiechając się delikatnie.
-Ja do kierownika.- powiedział przyjaźnie. Mimo że są w centrum Tokio, nie łatwo znaleźć taką knajpkę, więc miał nadzieje że mu się poszczęściło.

Shikaku
Ty podszedłeś do lady, zaś Shikaku stał obok ciebie, przyglądając się menu wiszącemu na ścianie.
- Ciekawe... "Potrawka Shinigami". - odczytał - Czyli "jabłka zapiekane w ekstra-pikantnej wołowinie. Całość polana sosem słodko-kwaśnym i przyozdobione bambusem". - uniósł brwi - Dobra... Nie znam się na kuchni, fakt.

Tymaczasem przysadzisty człowiek za ladą odpowiedział:
- Kierownik to ten tam. - wskazał na mężczyznę, około trzydziestki, rozmawiającego akurat z jakimś klientem, w głębi baru - A co? Jakiś problem?

-Problem? Nie ma żadnego, szukam pracy..No i na początek chętnie bym coś zamówić. Polecisz coś?- pytanie zadał tak dla zabawy. Sam wiedział co najlepiej będzie mu smakować - sushi z łososia ociekające sosem sojowym i pastą wasabi! Shikaku chciał poklepać w ramie, ale mu się nie udało. Zapomniał że ten jest taki, a nie inny.

Mężczyzna dziwnie się na ciebie popatrzył, gdy zamachnąłeś się ręką, jakbyś chciał poklepać powietrze. Ale nie zareagował: ludzie bywali różni. Ich najlepszym klientem jest schozofrenik, czy ktoś taki, więc nie ma co narzekać.
- Praca? - zmarszczył brwi* - Nie przypominam sobie, abyśmy kogoś szukali. Ale to już obgadaj z kierownikiem...
- Dzisiaj kucharz poleca wołowinę w dziewięciu smakach z wróżbą w środku.

*- Aby nikt tego błędnie nie odczytał: NIE, to nie oznacza, że to słowo jest mu obce XD

-Niech będzie..i coś do picia, ot.- mruknął i po raz ostatni wyciągnął kartę. A potem znów pin i zielony.. Gdy skończył, usiadł sobie pod ścianą na krzesełku w rogu![o.o] Zaczął bawić się serwetką, doskwierała mu nuda. Rozglądał się po całej knajpce, oraz co chwila patrzył na shinigami. Nie mógł się do niego przyzwyczaić.

Mężczyzna zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na twojego kolegę. Usiadłeś i po chwili dostałeś zamówioną porcję i szklankę coli do tego.

Shikaku
Shinigami usiadł sobie na krześle na przeciwko ciebie, nie poruszając nim jednak ani o milimetr. Otoczenie zdaje się zupełnie ignorować pana w ciemnoczerwonym stroju.
- Zamierzasz tu pracować? - spytał, najwyraźniej lekko znudzony - Niby jako kto?

Jakoś nie miał zamiaru robić z siebie większego idioty. Napisał na chusteczce " Porozmawiamy o tym później"- podsunął ją tak by Shikaku mógł przeczytać i szybkim ruchem ręki zabrał - zgniatając. Potem zajął się swoim jedzeniem, smakując bardzo po woli. Zadowolony to on nie był, uznawał że robił to lepiej. Co jakiś czas sięgał po szklankę by się napić. Obecność boga śmierci puki co ignorował, a spojrzenie kierowane na przód, nie padało na shinigami, tylko "przechodziło"[ w sensie że patrzył przez niego, jak by go tam nie było] przez niego.

Shikaku

- Ah, no fakt, inni mnie nie widzą. - powiedział cicho. Otworzył swą księgę mniej więcej w trzech czwartych, ustawił ją tak, by niemożliwe dla ciebie było podejrzenie, co tam jest i zaczął coś bazgrać. Pisać, a może raczej - sądząc po ruchach jego dłoni - rysować. Wydawał się być tym pochłonięty, nie zwracał uwagi na nic dookoła niego.
- Ludzie to dziwne stworzenia... - powiedział do siebie.

-Odezwał się ten, który dziwny nie jest..- mruknął do siebie, opróżniając do końca plastikowy talerzyk. Gdy to zrobił wstał i wyrzucił go do kosza na śmieci, po czym odniósł szklankę do lady. -Panie kierowniku..mógł bym z panem porozmawiać?-powiedział pewnie, przerywając mu dotychczasową rozmowę[jeśli jej nie skończył].

Kierownik akurat zakończył rozmowę, więc przyszedł jak tylko go zawołałeś.
- Witam. O czym chciałby pan porozmawiać?
Przeciętnego wzrostu, mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna. Gładko ogolony, ma też porządnie przylizane, krótkie, czarne włosy. Nosił elegancki strój, świadczący o tym, że jest tutaj jednak kimś ważnym. Wiadomo: ciemna marynarka, granatowy krawat, czarne spodnie i eleganckie, czarne buty. Ton miał miły i uprzejmy. Wygląda na takiego, co chętnie wysłucha, co masz do powiedzenia.
Shikaku

- Pomyśleć, że mówi mi to ktoś, kto umiera, jak zostanie zapisany w notesie... - nawet na ciebie nie spojrzał. Wciąż rysował.

-Chciałem panu zaoferować moje usługi, za najniższą płacę, puki co oczywiście. Wiele potrafię, pracowałem kilka lat w rodzinnej knajpce.- powiedział z udawanym uśmiechem. Czemu udawanym? To wszystko przez tą kąśliwą uwagę Shikaku. W końcu nie znał go całkowicie, więc skąd ma wiedzieć że zaraz nie zajebie czaszką o blat, ponieważ praca jego serca będzie wstrzymana? Miał nadzieje że kierownik się zgodzi, gdyż przydadzą mu się pieniądze.

Kierownik się zaczął zastanawiać.
- W sumie to można powiedzieć, że spadasz mi z nieba... - powiedział, pocierając się o podbródek - Ostatnio nasz kucharz przeszedł na emeryturę, a ten nowy nie sprawuje się zbyt dobrze... Zwłaszcza, że dziś przyszedł do mnie ze zwolnieniem lekarskim, więc od jutra go nie będzie, a ja nie mam zastępcy...
Jeszcze chwilę rozważał to w milczeniu.
- Dobra, mogę cię przyjąć, na razie na tygodniowy okres próbny. Co ty na to?

-Pasuje mi to!- krzyknął z entuzjazmem podnosząc komicznie ręce. Nie miał na sobie rękawiczek, gdyż po prostu schował je do plecaka, tak samo jak uszy. Jedynie ogon, którego odczepić się nie da wisiał przy pasku, wraz z sierpami. Dziwne że nie zrobił złego wrażenia. -To od kiedy zaczynam panie kierowniku?- powiedział z uśmiechem, przeskakując z nogi na nogę.

Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. A był to piękny, jasnoczerwony zegar, ze srebrnymi wskazówkami i podtrzymującymi go złotymi smokami.
- No, teraz to już raczej późno*, zaraz zamykamy. Przyjdź jutro przed ósmą, to pokażę ci co i jak i przedstawię "naszej małej rodzince".
Zatarł ręce, widocznie zadowolony.
- Jeszcze coś?

*-cóż, przyszedłeś tu prawie bezpośrednio z hotelu, dochodzi dziesiąta wieczorem.

-Nie, to wszystko..Arigato!- krzyknął radośnie jak dziecko, po czym podszedł do stołu , przy którym przed chwilą siedział. Wziął dwie serwetki, po jedną do dłoni. Komicznym krokiem ruszył ku drzwi, jednak to wszystko specjalne było. Gdy tak robił, zamachał białym papierkiem przed oczyma Shinigami, by ten czasem o nim nie zapomniał. Zatrzymał się trzymając już klamkę i popatrzył jeszcze na kierownika.-Do jutra!- wrzasnął, jak by wychodził z domu przyjaciela, a gdy tylko wyszedł, obydwie chusteczki zamieniły się w konwe coś tam.[z/t]

(Nobu się poświęca i na przekór gorączce, która mocno utrudnia myślenie, postanowił odpisać ^^
Swoją drogą: w co się chusteczki zamieniły? O_o')
- Do jutra. - kierownik ci pomachał na pożegnanie - I pamiętaj: pojaw się przed ósmą.

Shikaku

Shinigami ani myślał o tobie zapominać. Wstał i ruszył za tobą ku drzwiom. Księgę miał już zamkniętą i przypiętą do pasa.
- Całkiem sprawnie udajesz idiotę. - zachichotał - Tylko nie przesadź. Kłamstwo jest kłamstwem tak długo, jak istnieją osoby, które wiedzą, że to kłamstwo. Jeśli wszyscy autentycznie wierzą, że kłamstwo jest prawdą, to faktycznie kłamstwo jest prawdą. W skrócie: nie zatrać się w roli idioty, bo naprawdę nim zostaniesz. - zaśmiał się raz jeszcze i wyszedł razem z tobą.