Avatar: Znajdę, wstawię, proste. x)
Imiona: Ayazuki, znaczenie jest dość ciekawe: Kolorowy Księżyc.
Nazwisko: Shin, znaczące prawda, jednak mimo tego nazwiska, zdarzy mu się kłamać.
Wiek: dwadzieścia cztery.
Pochodzenie: Nipon<3( Japonia.)
Przynależność: Przestępca
Cechy charakterystyczne: Nikt nie zaprzeczy, że są nimi dłonie całe w bliznach, zakrywane brudnawymi bandażami.
Umiejętności:
-Wszystko co można nabyć na studiach psychologicznych, oraz na medycynie.
-Muay Thai.
-Umie blefować oraz świetnie aktorzy.
Ekwipunek:
Od rangi.
Sporo proszków/ narkotyków.
Podniszczony telefon komórkowy.
Inne: Nie znam was, ani waszego kolegi, który jako zgniłe kiwi[naprawdę dziwny człowiek O.o] się przedstawia, jednak uważam że jest między wami spora przepaść intelektualna.Dwie osoby mówiły że prowokuje, gratuluję, ale nawet przy prowokacji nie wypadało się tak zachowywać. Ten co się z choinki urwał, przynajmniej chciał pomóc. [ już widzę jak do niego ciagnie wyzyskiwaczy ;v]
Historia:
Sala wykładowa była już prawie pusta, został jeden mężczyzna, będący najpewniej profesorem, oraz dwóch uczniów. Wykładowca gasił już światła, spoglądając w kierunku dwójki. Jeden z chłopaków wcale nie był tym przejęty, w końcu jego głowa spoczywała na drewnianym blacie, a umysł dawno ogarnął błogi sen.
-Aoi, wyprowadź swojego kolegę.- słowa mężczyzny w siwej czuprynie, zadziałały niczym czar, rzucony przez czarnoksiężnika. Ciemnowłosy chłopak trzepnął w łeb leżącego na ławce. Reakcja była natychmiastowa Ayazuki podskoczył w górę, po czym zaczął coś krzyczeć, najprawdopodobniej kontynuował sen na jawie.
-Ja wiem, amfetamina nisz...- głos jego nagle się urwał, a oczy wypełniło przerażenie. Profesor oraz drugi uczeń patrzyli się rozbawieni, czekając na to aż Shin będzie wiedział co się dzieje wokoło jego osoby. - Kolorowy debilu, idziemy.. - mruknął Aoi, a na jego słowa Ayazuki wstał, zabierając swoją torbę. Był gotów do drogi.
~.
-Hej Aoi, myślisz że nas przyjmą.- mruknął białowłosy chłopak, gdy stali pod drzwiami wolontariatu. Długo trwało przekonanie Ayazuki'ego, do tego że zostaną przyjęci bez najmniejszego problemu. W końcu w ich kieszeniach spoczywały papiery ze szkoły, więc z jakiego powodu miało by się nie udać?
Gdy wstąpili do gabinetu, usiedli na drewnianych krzesłach wskazanych przez panią dyrektor, po czym zaczęli swoją rozmowę.
Rozmowa trwała długo, jak to zazwyczaj takie formy konwersacji.
Po minach wychodzących z gabinetu chłopców, można sądzić tylko jedno, udało się im, kolejny poważny obowiązek spadł na ich barki, chyba lubili to robić.
~.
To było ich pierwsze zadanie. Przez wszystkich znane, ale nieszanowane tereny Shinobu. Było tutaj nieciekawe towarzystwo, jednak z większością dało radę się dogadać.
Po dłuższych rozwiązywaniach problemów, zbliżał się czas by ruszyć do domu. Aoi powoli kończył dokumentacje, która była niezbędna do oddania następnego ranka, a "Kolorowy Księżyc" wciąż rozmawiał z tak zwanymi slumsami. -Aya, zwijamy stragan~!- krzyknął ciemno włosy chłopak, na tego drugiego, siedzącego pomiędzy wyrzutkami niczym kapłan, przedstawiający w dawnych czasach wiarę ludności.
-Zostaję.- odparł krótko białowłosy, a Aoi zrozumiał to, poświęcenie dla wyższej sprawy? Czy ciekawość życia tych ludzi..?
Co raz częściej Aoi słyszał odpowiedź " nie idę", bądź " zostaję".
Wiele ciekawych historii usłyszał od właśnie tych ludzi. Niektórzy przeżywali pożary, śmierci kliniczne, jednak najciekawsze były historie o Kirze, wybawcy bądź niszczycielu żyć.
Z czasem zaczęło się coś psuć, czyżby to możliwe by coś miało zły wpływ na początkującego psychologa? Z czasem działo się coraz gorzej i gorzej. Przyjaciół, których niegdyś miał pewno na uniwersytecie zamienił tych tutaj, oraz narkotyki, alkohol i przestępstwa. Doszło do tego że zabił nawet Aoi'ego. Dlaczego? Chciał mu zabrać dawkę, o jej.